...

...

czwartek, 18 czerwca 2015

#2 cyfmh

Mój budzik zaczął niemiłosiernie się nade mną znęcać.
Z moich ust wydobyło się przekleństwo pod nosem i wynurzyłam głowę spod kołdry. Przetarłam dłońmi oczy i oparłam się o łokcie, skanując po kolei mój pokój. Wstałam z łóżka i wyłączyłam alarm w telefonie.
Podeszłam do okna z którego zsunęłam bordową zasłonę, czego po chwili pożałowałam.
Słońce dzisiaj było strasznie męczące, ale zdążyłam się przyzwyczaić,  w końcu tak wygląda każdy dzień w Australii.

***

Po skorzystaniu z porannej toalety, ubrałam się i zeszłam na dół.
Chwyciłam za banana, którego już po chwili z resztą, nie było.
Rozglądnęłam się po całym salonie i wyszłam z domu.
***

Dzisiaj nie musiałam jechać po Rachel. Wczoraj była awaryjna sytuacja bo jej samochód był u mechanika.
Wsiadłam do mojej białej Toyoty i ruszyłam w stronę szkoły.

***

Kiedy przekroczyłam próg szkoły, moim oczom ukazały się plakaty które promowały Daisy Miller –Szkolną sukę, która myśli że jest królową szkoły.
Co to, to nie. To ja tutaj rządzę, zaraz po dyrektorce. Tylko ja z uczniów, mogę innych usadzać i uwalniać z kozy po lekcjach, to ja daję zlecenia uczniom, jak na przykład przygotowywanie dekoracji na dyskotekę szkolną.
To ja jestem prawą ręka dyrekcji.
Na korytarzu, który był wypełniony nastolatkami, panowała grobowa cisza i spokój. Wszyscy bacznie przyglądali się temu co miało się za chwilę wydarzyć.
Podeszłam do pierwszych trzech plakatów rozwieszonych na ścianie informacyjnej i zerwałam je jednym, szybkim ruchem.
Zgniotłam go w kulkę i rzuciłam w kąt.
Po chwili po korytarzu rozległ się tupot obcasów. Ciężkich obcasów.
-Ludzie! –Pisnęła- Gdzie są moje plakaty? –Żyłka zaczęła pulsować na jej wytapetowanym czole.
Uczniowie wskazali przerażeni na mnie.
-Oh! Leah Priston! No tak! –Podeszła do mnie, kręcąc przy tym dziwnie biodrami.
-Czego panienka Miller chce? –Uśmiechnęłam się sztucznie i oparłam się o swoją szafkę, do której po chwili wrzuciłam torbę.
-Chcę wiedzieć, czemu niszczysz coś nad czym się namęczyłam? –Zapytała i wskazała palcem na kulkę papieru.
-Proszę cię. Jak można zmęczyć się, drukując plakat? –Przewróciłam oczami.
-Można! –Pisnęła i tupnęła noga niczym małe dziecko.
-No tak, tylko ty potrafisz się zmęczyć przy tak prostych czynnościach. – Westchnęłam i ominęłam dziewczynę.

***

Wraz z Chesterem zajęliśmy miejsca w Sali teatralnej.
 Tak, dzisiaj są przesłuchania na zespół szkolny, który ja wraz z przyjacielem chcemy odnowić.
Kiedyś w gimnazjum mieliśmy swój własny zespół, który nie miał nawet nazwy. Ale byliśmy dobrzy. Graliśmy na różnych dniach miasta, festiwalach i innych takich. Jednak nasz zespół przestał istnieć kiedy Alex- perkusista- wyjechał do Perth, na drugim końcu kraju.
-Okej! Numer jeden wchodzi! –Wydarł się chłopak siedzący obok mnie.
Na scenę oświetloną reflektorami weszła dziewczyna w brzoskwiniowej sukience z dudami zarzuconymi na dłoniach. O NIE.
Po tym jak moje bębenki przeżyły szok i apokalipsę. Powiedziałam dosyć głośno „Następny”.
I tak poszło to od dziewczyny z dudami po kujona który wyśpiewał na jakieś równanie z matematyki.
Zrezygnowana z jakichkolwiek szans na odnowienie szkolnego bandu, już chciałam się podnieść z siedzenia aby wyjść z Sali, ale chłopak chwycił mnie mocno za nadgarstek i z powrotem posadził na siedzeniu.
-Jeszcze dwie osoby. –odparł szybko i wywołał na salę nijaką Amandę Wilson.
Na scenę weszła pomarańczowo-włosa dziewczyna z gitarą akustyczną zawieszoną na pasku w kratę.
Dziewczyna wyprostowała się, zamknęła oczy i odetchnęła.

Po skończonym występie uśmiechnęła się słabo i ukłoniła się.
-Bierzemy cię! –Odparł głośno Chester.
-Dziękuję! –Podskoczyła i zeszła ze sceny.
-Teraz jeszcze perkusista. –Powiedziałam i uśmiechnęłam się w stronę chłopaka.
-Perkusistę mamy załatwionego. –Wstał z fotela i wyszedł uśmiechnięty z Sali teatralnej.

***

Wyszłam z Sali, jednak chłopaka już nie było.
Wtopiłam się tłum uczniów i podeszłam do swojej szafki . Wyciągnęłam podręcznik do algebry, która była moją przedostatnią lekcją. Tak, zleciał nam cały szkolny dzień na przesłuchaniach. Jednak mam nadzieję że nie na marne straciliśmy pięć godzin nastoletniego życia.
Wyłoniłam się z zapchanego tłumu i skręciłam na korytarz Sali przedmiotów ścisłych.
Przed salą stali wczorajsi turyści. Limonkowo-włosy którego włosy dziś były koloru niebieskiego, denerwujący loczek, Przystojny Azjata i Blondyn stojący z Rachel. Czekaj… CO?!!!!!!!!
Podbiegłam do dziewczyny i odciągnęłam ją od chłopaka.
-Adams, co ty do jasnej cholery wyprawiasz? –Zapytałam a moje ciśnienie powoli zaczęło maleć.
-Jak to co? Czekam na lekcję. –Przewróciła oczami.
-Z tym blondasem i resztą tych idiotów? –Wskazałam palcem na niebieskookiego.
Chłopcy uśmiechnęli się do mnie łobuzersko, oprócz Azjaty który zerkał na mnie co chwilę.
-Przypominam że też jestem blondynką. –Spojrzała się na mnie.
-Dobra nie marudź. Chodźmy już. –Powiedziałam szybko i ruszyłyśmy w stronę chłopaków.
-To jest Lea- Przerwałam jej.
-Znamy się już, oprowadzałam ich po szkole. –Odparłam.
-Oh to dlatego cię nie było. Myślałam że znowu poleciałaś gadać ze swoim chłop- Znowu jej przerwałam.
-HA HA HA. –zaśmiałam się sztywnie i nerwowo.  –No coś ty.-Szturchnęłam ją dosyć mocno w żebro z łokcia, dalej nerwowo chichocząc.  Na całe moje zasrane  szczęście dzwonek ogłosił lekcję.

***

Matematyka jak matematyka. Jest jak dla mnie banalna, musi być dla mnie banalna. W końcu jestem przewodniczącą. A co za tym idzie? Genialne oceny, nienaganne zachowanie i inne takie. Ja tego wszystkiego przestrzegam, oczywiście…
Skierowałam się na stołówkę w której miałam teraz porę lunchu.
Stanęłam w kolejce z granatową tacką w dłoniach.

***

Jak zwykle usiadłam przy środkowym stoliku. Zaraz obok mnie znalazła się Rachel i Chester uśmiechnięty od ucha do ucha.
-Z czego się tak cieszysz? –Zapytałam kręciołka [1].
-Nasz zespół powraca, nie cieszysz się? –wygrzebał łyżeczką galaretkę z białego kubeczka.
-Nie za bardzo. –Mruknęłam i ugryzłam frytkę. –To nie to samo.
Kręciołek zrezygnowany pokręcił głową i zaczął jeść w grobowej ciszy.
Rachel co chwilę sms’owała z kimś zawzięcie, szczerząc się co chwilę do ekranu.
Przekręciłam oczami i wraz z Evans’em dokończyliśmy lunch, co chwilę spoglądając na blondynkę.

***

Po szkole rozbrzmiał ostatni dzwonek ogłaszający koniec lekcji na dzisiejszy dzień dla uczniów, nie dla mnie.
Zrezygnowana podążyłam w kierunku pokoju „kar” inaczej tak zwanej też kozy. Pani Cowbell ponownie kazała mi przypilnować zgraję tych nieudaczników po lekcjach, ponieważ ona ma podobno jakieś spotkanie z burmistrzem. Taaa, jasne.
Zamiast leżeć w ciepłym łóżku z podręcznikiem od chemii, ja muszę słuchać się dyrektorki.
Podeszłam do niewielkich drzwi, po czym przekręciłam okrągłą klamkę.

To co zobaczyłam, a raczej kogo zobaczyłam zniechęciło mnie jeszcze bardziej.

[1] Kręciołek - ksywka Chester'a

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz