Mój budzik zaczął niemiłosiernie się nade mną znęcać.
Z moich ust wydobyło się przekleństwo pod nosem i wynurzyłam głowę spod kołdry.
Przetarłam dłońmi oczy i oparłam się o łokcie, skanując po kolei mój pokój. Wstałam
z łóżka i wyłączyłam alarm w
telefonie.
Podeszłam do okna z którego zsunęłam bordową zasłonę, czego
po chwili pożałowałam.
Słońce dzisiaj było strasznie męczące, ale zdążyłam się
przyzwyczaić, w końcu tak wygląda każdy
dzień w Australii.
***
Po skorzystaniu z porannej toalety, ubrałam się i zeszłam na
dół.
Chwyciłam za banana, którego już po chwili z resztą, nie
było.
Rozglądnęłam się po całym salonie i wyszłam z domu.
***
Dzisiaj nie musiałam jechać po Rachel. Wczoraj była awaryjna
sytuacja bo jej samochód był u mechanika.
Wsiadłam do mojej białej Toyoty i ruszyłam w stronę szkoły.
***
Kiedy przekroczyłam próg szkoły, moim oczom ukazały się
plakaty które promowały Daisy Miller –Szkolną sukę, która myśli że jest królową
szkoły.
Co to, to nie. To ja tutaj rządzę, zaraz po dyrektorce.
Tylko ja z uczniów, mogę innych usadzać i uwalniać z kozy po lekcjach, to ja
daję zlecenia uczniom, jak na przykład przygotowywanie dekoracji na dyskotekę
szkolną.
To ja jestem prawą ręka dyrekcji.
Na korytarzu, który był wypełniony nastolatkami, panowała
grobowa cisza i spokój. Wszyscy bacznie przyglądali się temu co miało się za
chwilę wydarzyć.
Podeszłam do pierwszych trzech plakatów rozwieszonych na
ścianie informacyjnej i zerwałam je jednym, szybkim ruchem.
Zgniotłam go w kulkę i rzuciłam w kąt.
Po chwili po korytarzu rozległ się tupot obcasów. Ciężkich
obcasów.
-Ludzie! –Pisnęła- Gdzie są moje plakaty? –Żyłka zaczęła
pulsować na jej wytapetowanym czole.
Uczniowie wskazali przerażeni na mnie.
-Oh! Leah Priston! No tak! –Podeszła do mnie, kręcąc przy
tym dziwnie biodrami.
-Czego panienka Miller chce? –Uśmiechnęłam się sztucznie i
oparłam się o swoją szafkę, do której po chwili wrzuciłam torbę.
-Chcę wiedzieć, czemu niszczysz coś nad czym się namęczyłam?
–Zapytała i wskazała palcem na kulkę papieru.
-Proszę cię. Jak można zmęczyć się, drukując plakat?
–Przewróciłam oczami.
-Można! –Pisnęła i tupnęła noga niczym małe dziecko.
-No tak, tylko ty potrafisz się zmęczyć przy tak prostych
czynnościach. – Westchnęłam i ominęłam dziewczynę.
***
Wraz z Chesterem zajęliśmy miejsca w Sali teatralnej.
Tak, dzisiaj są
przesłuchania na zespół szkolny, który ja wraz z przyjacielem chcemy odnowić.
Kiedyś w gimnazjum mieliśmy swój własny zespół, który nie
miał nawet nazwy. Ale byliśmy dobrzy. Graliśmy na różnych dniach miasta,
festiwalach i innych takich. Jednak nasz zespół przestał istnieć kiedy Alex-
perkusista- wyjechał do Perth, na drugim końcu kraju.
-Okej! Numer jeden wchodzi! –Wydarł się chłopak siedzący
obok mnie.
Na scenę oświetloną reflektorami weszła dziewczyna w
brzoskwiniowej sukience z dudami zarzuconymi na dłoniach. O NIE.
Po tym jak moje bębenki przeżyły szok i apokalipsę.
Powiedziałam dosyć głośno „Następny”.
I tak poszło to od dziewczyny z dudami po kujona który
wyśpiewał na jakieś równanie z matematyki.
Zrezygnowana z jakichkolwiek szans na odnowienie szkolnego
bandu, już chciałam się podnieść z siedzenia aby wyjść z Sali, ale chłopak
chwycił mnie mocno za nadgarstek i z powrotem posadził na siedzeniu.
-Jeszcze dwie osoby. –odparł szybko i wywołał na salę nijaką
Amandę Wilson.
Na scenę weszła pomarańczowo-włosa dziewczyna z gitarą
akustyczną zawieszoną na pasku w kratę.
Dziewczyna wyprostowała się, zamknęła oczy i odetchnęła.
Szarpnęła za struny gitary. Usłyszałam melodię mojejulubionej piosenki.
Po skończonym występie uśmiechnęła się słabo i ukłoniła się.
-Bierzemy cię! –Odparł głośno Chester.
-Dziękuję! –Podskoczyła i zeszła ze sceny.
-Teraz jeszcze perkusista. –Powiedziałam i uśmiechnęłam się
w stronę chłopaka.
-Perkusistę mamy załatwionego. –Wstał z fotela i wyszedł
uśmiechnięty z Sali teatralnej.
***
Wyszłam z Sali, jednak chłopaka już nie było.
Wtopiłam się tłum uczniów i podeszłam do swojej szafki .
Wyciągnęłam podręcznik do algebry, która była moją przedostatnią lekcją. Tak,
zleciał nam cały szkolny dzień na przesłuchaniach. Jednak mam nadzieję że nie
na marne straciliśmy pięć godzin nastoletniego życia.
Wyłoniłam się z zapchanego tłumu i skręciłam na korytarz
Sali przedmiotów ścisłych.
Przed salą stali wczorajsi turyści. Limonkowo-włosy którego
włosy dziś były koloru niebieskiego, denerwujący loczek, Przystojny Azjata i
Blondyn stojący z Rachel. Czekaj… CO?!!!!!!!!
Podbiegłam do dziewczyny i odciągnęłam ją od chłopaka.
-Adams, co ty do jasnej cholery wyprawiasz? –Zapytałam a
moje ciśnienie powoli zaczęło maleć.
-Jak to co? Czekam na lekcję. –Przewróciła oczami.
-Z tym blondasem i resztą tych idiotów? –Wskazałam palcem na
niebieskookiego.
Chłopcy uśmiechnęli się do mnie łobuzersko, oprócz Azjaty
który zerkał na mnie co chwilę.
-Przypominam że też jestem blondynką. –Spojrzała się na
mnie.
-Dobra nie marudź. Chodźmy już. –Powiedziałam szybko i ruszyłyśmy
w stronę chłopaków.
-To jest Lea- Przerwałam jej.
-Znamy się już, oprowadzałam ich po szkole. –Odparłam.
-Oh to dlatego cię nie było. Myślałam że znowu poleciałaś
gadać ze swoim chłop- Znowu jej przerwałam.
-HA HA HA. –zaśmiałam się sztywnie i nerwowo. –No coś ty.-Szturchnęłam ją dosyć mocno w
żebro z łokcia, dalej nerwowo chichocząc.
Na całe moje zasrane szczęście
dzwonek ogłosił lekcję.
***
Matematyka jak matematyka. Jest jak dla mnie banalna, musi
być dla mnie banalna. W końcu jestem przewodniczącą. A co za tym idzie?
Genialne oceny, nienaganne zachowanie i inne takie. Ja tego wszystkiego
przestrzegam, oczywiście…
Skierowałam się na stołówkę w której miałam teraz porę
lunchu.
Stanęłam w kolejce z granatową tacką w dłoniach.
***
Jak zwykle usiadłam przy środkowym stoliku. Zaraz obok mnie
znalazła się Rachel i Chester uśmiechnięty od ucha do ucha.
-Z czego się tak cieszysz? –Zapytałam kręciołka [1].
-Nasz zespół powraca, nie cieszysz się? –wygrzebał łyżeczką
galaretkę z białego kubeczka.
-Nie za bardzo. –Mruknęłam i ugryzłam frytkę. –To nie to
samo.
Kręciołek zrezygnowany pokręcił głową i zaczął jeść w
grobowej ciszy.
Rachel co chwilę sms’owała z kimś zawzięcie, szczerząc się
co chwilę do ekranu.
Przekręciłam oczami i wraz z Evans’em dokończyliśmy lunch,
co chwilę spoglądając na blondynkę.
***
Po szkole rozbrzmiał ostatni dzwonek ogłaszający koniec
lekcji na dzisiejszy dzień dla uczniów, nie dla mnie.
Zrezygnowana podążyłam w kierunku pokoju „kar” inaczej tak
zwanej też kozy. Pani Cowbell ponownie kazała mi przypilnować zgraję tych
nieudaczników po lekcjach, ponieważ ona ma podobno jakieś spotkanie z
burmistrzem. Taaa, jasne.
Zamiast leżeć w ciepłym łóżku z podręcznikiem od chemii, ja
muszę słuchać się dyrektorki.
Podeszłam do niewielkich drzwi, po czym przekręciłam okrągłą
klamkę.
To co zobaczyłam, a raczej kogo zobaczyłam zniechęciło mnie
jeszcze bardziej.
[1] Kręciołek - ksywka Chester'a
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz